23.04.21
Z konkretami trudno jest dyskutować. Przewodnik dla bohaterów, Paweł Bugajski
W jakie cechy i umiejętności powinien być wyposażony Black Belt? Paweł Bugajski, czyli kolejny bohater serii wywiadów z certyfikowanymi Black Beltami, podał nam ich spory wachlarz. Jak udało mu się pokonać początkowe wątpliwości dotyczące kursu? I dlaczego liczby, dane i fakty naprawdę zawładnęły jego życiem zawodowym? Sprawdźcie sami!
Kim byłeś i co robiłeś, zanim trafiłeś na kurs Black Belt?
Zanim trafiłem na kurs, byłem kierownikiem jednego z regionalnych działów kadr i płac w firmie o ogólnopolskim zasięgu działania. Oprócz tzw. kadr twardych, byłem również odpowiedzialny za obszar HR oraz kontroling.
Jak to wszystko się zaczęło? Co sprawiło, że porzuciłeś „normalne życie” i zapragnąłeś zostać Black Beltem?
Decyzja o moim udziale w kursie zapadła trochę przypadkowo. W okresie bardzo dużych zmian organizacyjnych w firmie, w które byłem mocno zaangażowany, dowiedziałem się, że centrala szuka chętnych na to szkolenie. W tamtym czasie nie byłem zainteresowany niczym innym ponad to, co musiałem robić w pracy na bieżąco. Za kilka dni jednak moja Szefowa poinformowała mnie, że pomogła mi podjąć decyzję i zostałem wybrany 😊
Wahałeś się, czy wiedziałeś od razu? Opowiesz coś o tym?
Początkowo pomyślałem, że popełniłem poważny błąd godząc się na udział w szkoleniu. Byłem bardzo zaangażowany w bieżące działania i miałem niewiele czasu na nowe obowiązki. Wtedy żona zapytała mnie, jak długo zamierzam przychodzić z pracy później niż powinienem, często w kiepskim nastroju i czy to może nie jest dobry czas na zmianę… To mnie przekonało, żeby nie rezygnować, choć ciągle byłem mocno sceptyczny.
Jakie było największe wyzwanie z którym zmagałeś się w Twoich projektach? A skoro przeżyłeś - jak sobie z nim poradziłeś?
Na początku największym problemem byłem ja sam. Tyle razy przecież do tej pory próbowałem coś zmieniać, pracowałem ze świetnymi ludźmi, tyle spotkań, tyle rozmów, a tu ktoś mówi, że można inaczej i że będzie Pan zadowolony 😊
Co pomogło? Liczby, dane, fakty – podczas licznych spotkań najczęściej byliśmy z zespołem jednymi z niewielu osób, które rzetelnie znały skalę problemu. Z konkretami na szczęście trudno jest dyskutować.
Kto był Twoim największym wsparciem w tej przygodzie?
Po pierwsze, Champion, przez duże „C”. Wspierający, wymagający, konsekwentny, często znajdujący czas na omówienie działań w projektach. Po drugie, grupa szkoleniowa. Zbiór błyskotliwych, inteligentnych ludzi, z dużym dystansem do siebie i genialnym poczuciem humoru. Często dawaliśmy sobie szansę omawiania Six Sigmowych zawiłości, które nas dręczyły. Po trzecie Żona – nie wiem jak znosiła to, że ciągle byłem w pracy albo w projekcie.
Z perspektywy Twoich doświadczeń, jakie cechy, talenty czy umiejętności okazały się najbardziej pomocne na ścieżce Black Belta? O które z nich należy szczególnie zadbać?
BB musi umieć czerpać z wielu dobrodziejstw, w które wyposażyła go natura. U mnie zaczęło się od ciekawości. Bardzo dużo w projektach pomaga umiejętność budowania relacji i stopniowe zdobywanie zaufania – a tak naprawdę chodzi o szczerość i szacunek. Bardzo cenię w pracach projektowych umiejętność łączenia racjonalizmu z kreatywnością. Niestety bez dużej dozy dociekliwości Black Belt długo nie pociągnie 🙂 Potrzebna jest też odwaga, czasami ocierająca się o szaleństwo – często trzeba otwierać drzwi, których nikt do tej pory nie dotknął, albo wytyczyć szlak, na który nikt do tej pory nie chciał wejść. Warto wyrobić w sobie również umiejętność sprzedaży efektów swojej pracy. Na koniec dużo pokory i zdrowego rozsądku. Czas byłoby zamknąć te listę, ale nie można zapomnieć jeszcze o jednym – umiejętności stosowania narzędzi z Six Sigmowego toolboxa. Chodzi mi zarówno o swobodę ich stosowania, jak i właściwy dobór, żeby nie popaść w przesadę czy patos.
Jaka była Twoja największa klęska na ścieżce Black Belta? Co Ci dała?
Brak umiejętności sprzedaży efektów jednego projektu. Razem z zespołem poświeciliśmy mnóstwo czasu na przygotowanie właściwych liczb i danych. Przygotowaliśmy podsumowanie, które sprawiało wrażenie pierwszorzędnego materiału. Ubraliśmy go w suche wykresy z danymi statystycznymi i tak uzbrojeni poszliśmy na spotkanie z zarządem. Wysłuchali, pokiwali głowami, usłyszałem nawet „fajny materiał” i cisza. Po pewnym czasie jeden z zaprzyjaźnionych dyrektorów, który to musiał oglądać, powiedział mi, że wykonaliśmy chyba super robotę, ale on z kolegami niewiele z tego zrozumiał, a na spotkaniu głupio się było przyznać. Przekonałem się wtedy, jak bardzo język Six Sigmowy różni się od języka biznesowego.
To była kolejna umiejętność, której musiałem się nauczyć – mów o tym, co zrobiłeś konkretnie, zrozumiale, adekwatnie do tego, jaki jest poziom wiedzy słuchaczy.
Są takie miejsca w podróży Black Belta, z których w każdą stronę jest pod górę… Jak w tym miejscu nie utknąć? Jak nie dać się zatrzymać?
W metodyce takim ciemnym lasem była dla mnie faza ANALYSE. Samo szkolenie nie dało mi na tyle pewności siebie, żeby czuć się swobodnie w tym obszarze. Może nie uważałem na zajęciach 🙂 Musiałem to jeszcze z kimś przegadać, poszperać w internecie, poczytać i przede wszystkim bawić się danymi. Zestawiać je, robić z nim eksperymenty, dojść, co z czego wynika, żeby to po swojemu zrozumieć.
W projekcie ciemny las zaczyna mi się pojawiać, kiedy nasz problem przestaje być głównym problemem. Zaczynamy zajmować się wtedy wątkami pobocznymi, często mało istotnymi z punktu widzenia biznesu, choć budzącymi spore emocje. Dlatego staram się mieć zawsze przy sobie zapisany główny problem i cel projektu. Jak widzę, że nas znosi, wtedy zawsze do niego spoglądam i przypominam sobie, co tak naprawdę mamy naprawić. Pomaga 😊
Które ze swoich nawyków lub przekonań potrzebowałeś zmienić? Jakie pojawiły się na ich miejsce?
Pomimo początkowego braku wiary, szkolenie i prace projektowe w późniejszym czasie odcisnęły trwały efekt. Myślę, że przebiłem szklany sufit, jeśli chodzi o pokłady kreatywności. Dotychczas ograniczałem się do własnej nieomylności i jedynego słusznego rozwiązania. Musiałem tez zmienić podejście do pracy zespołowej – okazało się, że kiedy dałem współpracownikom odpowiedzialność za ich obszar, często przynosili zaskakująco dobre produkty. W moim przypadku świetnie zaszczepiła się zasada „jest sposób na wszystko”. Wprowadziłem ją też do życia prywatnego – ostatnio wychowawczyni mojego syna zacytowała to motto, opowiadając jak młodszy syn stworzył oryginalna mapę Australii. Działa!
Gdybyś mógł dziś spotkać siebie z pierwszego dnia kursu Black Belt – co byś sobie poradził?
Więcej wiary synu 😊 Poza tym pozwoliłbym sobie na więcej refleksji przy wyborze problemu projektowego. Jego wybór był paradoksalnie największym problemem mojego pierwszego projektu i ciągnął się do samego końca.
Jak przygotowywałeś się do certyfikacji? Czy coś zrobiłbyś dziś inaczej?
Certyfikacja BB to jeden z cięższych egzaminów w moim życiu. Przygotowania polegały zarówno na utrwaleniu wiedzy, jak i próbie odgadnięcia, jakie wymyślne pytania mogą zadać egzaminatorzy 😊 O projekty się nie bałem – jeśli lider rzeczywiście realizuje projekt, niewielu rzeczy można się doczepić... Uważam, że w proces certyfikacji włożyłem dużo wysiłku, chyba nic bym nie zmienił.
Co najważniejszego dała Tobie ścieżka Black Belta? A co Twoim zdaniem możesz dać innym ludziom? (Bo co firmie, to wiadomo…)
Mogę i umiem też dzielić się z innymi nabytym doświadczeniem, jeśli oni są do tego chętni. Okazuje się, że ludzi nastawionych projektowo w najbliższym otoczeniu nie jest wcale mało. Mogę dać ludziom pewną autonomię oraz wpływ na to, co robią i jak robią.
Co dalej? Co jest teraz na horyzoncie?
Program Six Sigma uzależnił mnie od adrenaliny. Potrzebuje nowych wyzwań i prace projektowe mi ją zapewniają. Obiecałem sobie co roku jedną, mniejsza bądź większą zmianę zawodową. Może to już czas, żeby sprawdzić Six Sigma w innym obszarze?
Kilka słów o mnie
Certyfikowany Black Belt od 2011 roku. Audytor wewnętrzny 5s. Absolwent Prawa na UMCS w Lublinie oraz Akademii Ekonomicznej w Krakowie – Zarządzanie Zasobami Ludzkimi. Od 2013 roku Kierownik Działu Projektów Lean Sigma, a następnie Działu Doskonalenia Procesów odpowiedzialny za przygotowanie i wdrożenie Programu Lean Sigma w Poczcie Polskiej S.A.. Jako Kierownik Projektu Lean Sigma zrealizował projekty, które pozwoliły na oszczędności blisko kilku mln zł rocznie. Fan drobnych rozwiązań, budowania relacji z ludźmi oraz minimalizmu.
Prywatnie miłośnik dobrej kuchni – posiada ponad setkę książek kucharskich. Ojciec dwóch dorastających synów, z którymi lubi oglądać stare filmy, próbować nowych smaków oraz podróżować rowerem po górach. Zaangażowany w pracę społeczną, po godzinach prowadzi lokalne stowarzyszenie, którego działalność skupia się na prowadzeniu szkoły podstawowej i zagospodarowywaniu wolnego czasu dzieciom.
Inne posty
Artykuły
03.10.19 KamiL Torczewski
Mit 1: Six Sigma = statystyka?
To jeden z najpowszechniejszych mitów krążących wokół programu Six Sigma, jednocześnie mit chyba najbardziej szkodliwy. Dlaczego? Otóż, jeśli: ZARZĄD UWAŻA, że Six Sigma = statystyka, to wówczas…
Artykuły
03.10.19 KamiL Torczewski
Mit 2: Six Sigma = ciągłe doskonalenie?
Bardzo powszechnie uważa się, że Six Sigma to jeden z wielu programów ciągłego doskonalenia. To kolejna opinia, którą musimy włożyć do naszej kategorii mitów. Dlaczego?
Masz pytania?
Skontaktuj się z nami
Zapisz się na nasz newsletter
i bądź na bieżąco